Śladami łódzkich murali – „Dzieci Bałut”

sladami-lodzkichW ramach projektu „Odkrywcy Łodzi” klasa IV „a” odbyła drugą, w ciągu 14 dni, wycieczkę po Bałutach. Tym razem ruszyliśmy śladami łódzkich murali, ale bardzo specyficznych, zbiorczo zatytułowanych – „Dzieci Bałut” lub „Ścieżką Murali Pamięci”. Najpierw jednak zwiedziliśmy najmłodszy łódzki park. „Park Ocalałych”, bo to o nim mowa, utworzony ku pamięci osób ocalałych z Litzmannstadt Ghetto podczas II wojny światowej. Wspięliśmy się na Kopiec Pamięci, może nie tak monumentalny, jak ten krakowski – Tadeusza Kościuszki, ale czy wielkość czynu lub rzeczy zawsze należy mierzyć tylko gabarytami? Poza tym, ilu łodzian wie, że mamy swój własny, łódzki kopiec? Odpowiedzi to kolejno: nie i niewielu. Centralnym punktem wspomnianego parku jest Centrum Dialogu im. Marka Edelmana. Zwiedziliśmy tam wystawę poświęconą łódzkim Żydom i miejscom z nimi związanymi. Następnie wraz z panią przewodnik poszliśmy na teren niegdysiejszego getta, w poszukiwaniu malowideł ściennych, czyli właśnie tytułowych murali. Nie szukaliśmy jednakże tych największych, ale skupiliśmy się na tych malutkich, najmniej znanych, namalowanych niemalże w skali 1:1. Znaleźliśmy więc: Abramka Koplowicza, Zisele, bezimienną cygańską dziewczynkę, polskiego chłopca z obozu przy ul. Przemysłowej. Te dzieci były szczęśliwe, kochane, beztroskie, ale „przyszła” wojna i… Ta historia nie kończy się, niestety, dobrze. Żadne z wymienionych dzieci jej nie przetrwało. Zresztą jak miliony innych na całym świecie. Ale należy o tym opowiadać, gdyż to „Ludzie ludziom zgotowali ten los”, a historii uczymy się między innymi dlatego, aby wyciągać z niej wnioski i nigdy więcej nie powielać błędów. Naród, który nie pamięta o własnej historii jest skazany na  jej powtórne przeżycie. Nikt z nas, żyjących, tamtej historii nie chciałby na pewno doświadczyć. Dlatego tak ważna jest pamięć, wycieczki po takich miejscach i prawda, nawet ta smutna. Byliśmy z was jednak dumni, nasi mili uczniowie; ja, p. Agnieszka, jak i pani przewodnik. Dumni z dojrzałości pytań i przemyśleń, które zadawaliście, oglądając uliczną wystawę „Dzieci Bałut”. Jakże prosto, ale i głęboko brzmiało pytanie retoryczne, któregoś z was: „Po co ci dorośli wymyślają te wojny?” No właśnie, po co? Ciężki temat, niezwykle ważny, ale udźwignęliście go! Brawo! Na koniec powtórnie udaliśmy się do Centrum Dialogu, gdzie miały miejsce warsztaty plastyczne. Szkicowaliśmy węglem portrety Abramka i jego kolegów oraz koleżanek. Technika szkicowania nazywa się z angielskiego „Up side down”, czyli malowanie do góry nogami. Muszę przyznać, że jest naprawdę skuteczna. Efekty? No cóż, to niech czytelnicy ocenią na zdjęciach, a jeszcze lepiej, zapraszamy od poniedziałku do sali komputerowej, gdzie zorganizujemy wystawę naszych prac.

Permalink do tego artykułu: http://sp130.edu.pl/2016/11/03/sladami-lodzkich-murali-dzieci-balut/